Sny, Wizje
Dziwna noc…
Na pewno był jakiś powód.
Nie mogłem zasnąć…
Leżałem…
Gotów na wszystko.
Na każdą istotę.
Moja dusza była otwarta na gości
Pewnie sprawił to mój Szaman…
Około godziny 3 zacząłem widzieć
obrazy…
Wyświetlały się na moich powiekach
Jak na ekranie.
Ktoś mi świecił latarką po oczach,
Lecz nikogo nie było.
Widziałem wspaniałe starożytne kształty
W kolorze neonu,
Fruwające na moich powiekach…
Pamiętam sen, a raczej wizję…
Gdyż ciało me nie spało…
Lecz umysł – sam nie wiem…
Był w dziwnym stanie.
Mogłem ruszać rękoma i nogami
Były jak z waty, rozluźnione,
Prawie ich nie kontrolowałem
Ale ruszałem, gdyż chciałem się
obudzić…
Oczu otworzyć nie mogłem…
Obrazy same się wyświetlały tej nocy.
Pamiętam,
Telefon – od Matki…
Może to był znak?
Dlatego napisałem poprzedni
wiersz…
‘Snów’ było jeszcze kilka
Nie pamiętam więcej
Ponieważ wkrótce wizje odeszły,
I otworzyłem oczy…
Dziwne uczucie mną zawładnęło
Nie miałem w sobie strachu tej
nocy…
Mógł do mnie przyjść sam Szatan,
Lub Śmierć
Wspaniała…
Pokonałbym ich tej nocy…
Nie miałem strachu…
Lecz czekałem na Niego…
Żeby dał mi swą moc…
Jim…
Nie przyszedł…
Zasnąłem…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.