ś.p. styczeń
autobusy jak kijanki z warkotem
opuszczały dworzec ciągnąc za sobą spaliny
jakby skrzek – megafon obwieścił kurs
Stalowa Wola – Sandomierz.
całe trzecie stanowisko tonie
zalane tłumem k. i pijanych żołnierzy.
oddycha się ciężko, lepiej już
zamknąć oczy i odliczać
drewniane płoty, koleiny, przejścia dla
pieszych.
udawana grzeczność każe wstać
a niech cię szlag trafi, stara ropucho.
ktoś cuchnie potem.
hamulce piszczały z dwóch stron,
a potem już nic nie widziałem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.