Spętani
Do zachodu wyrzucam zmokłą mą czarną
duszę...
Pozostawiam ją samą, na pastwę, na
suszę...
Może uschnie w westchnieniach cichego
wiatru,
Może zgubi coś ze zła, coś z mrocznego
teatru...
Taki pusty, taki suchy pozostaję i tęsknię,
tęsknię...
Nie namaluję już nic, nie pozostanę już
śnić więcej...
Z tej właśnie mrocznej chwili wyłania się
dzikorośl,
Z tej jakże współczesnej, jakże mroźnej na
wskroś...
W takich nie zatrzymanych,
rozpędzonych światem momentach,
Żyjemy chłodem rozświadomieni,
w
rozmamrotanych pętach...
i... nie mówcie, że nie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.