Starych drzew...
Przyjechalam tu z daleka
zaczac jeszcze raz na nowo,
zostawilam tam pol zycia,
cala moja piekna mlodosc.
Wszystkie moje niepokoje,
wielkich uczuc cala gama,
i ktos zostal tam daleko,
ktos,kto czule mowil-mama.
Przeciez mialam jeszcze prawo,
zyc zycia pelna miara,
i cos jeszcze we mnie drzalo,
gdy slyszalam-oni beda piekna para...
Starych drzew sie nie przesadza
-rzekl mi kiedys ktorys madry,
lecz nie chcialam ,nie slyszalam
i mowilam-on przesadny.
Swiat na nowo byl tak piekny,
takim szczesciem jasniejacy,
wiec czekalam twego slowa,
ale byles tak milczacy...
Wokol mnie jest dobrze, milo
nie chce, by cokolwiek sie zmienilo.
Przeciez rzeklam, przeciez chcialam
i juz sie zdecydowalam.
Jestes dobry i rozsadny,
i cierpliwy, sprawiedliwy,
dbasz, by dom nasz byl szczesliwy...
Ale mnie cos wola z dala,
cos mi krzyczy, cos sie prosi...
jakis ciezar mam w mym sercu
i ten ciezar musze nosic...
I sen czasem przypomina
cudne miejsca-gdzie mnie nie ma.
I w noc ciemna jestem sama,
i tesknota opetana-
i tak czesto az do rana,
z ma tesknota jestem sama...
Tam przezylam niepokoje,
pierwszych uczuc cale zdroje,
tam nad rzeka o switaniu
mowiles mi o kochaniu,
Kazdy kwiatek, kazde drzewo pokochalam,
tam tylko prawdziwie kochac umialam..
Bylam sliczna, rozesmiana,bylam mloda,
no coz-bezpowrotnie minela uroda...
Starych drzew ruszac nie wolno!
Bo zgina!
Nie wolno!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.