Starzec
W domu pełnym tajemnic,
Gdzie dobro ze złem za pan brat,
A słowo "miłość" to ciemnych mocy owoc.
Są schody.
Prowadzą na górę.
Jest strych,kryjówka diabelska.
Weszłam,strwożona,lecz w duchu silna.
Stoi samotny,zapomniany.
Pośród nieładu i tumanów kurzu.
Wiek robi swoje.
Głębokie bruzdy życia,odciśniete na jego
drewnianym obliczu.
Jak starzec,choć zniszczony zachował swoje
wartości.
Pośród zachwytu zaślepiona,
Zrobiłam krok...
Wtem jak diabeł przez uchylone okno
Wtargnęła wichury córa.
Zasiadła przy starcu,uniosła swą dłoń
zwiewną,
I jak wiedźma czaruje,
Tak ona wydobyła magię dźwięków.
Cóż za piękno,w niewidzialnej istocie,
Tęczowe barwy,jak klejnoty się mienią.
A ona grała.
Grała jak pod władzą hipnozy.
Jej dłonie błądziły po białych
szczebelkach,odkrywając coraz to nowsze
cuda.
Twarz spokojna.
Oczy zamknięte.
Opanowanie graniczące z szaleństwem.
Tak dobrze sobie znane,a jednak tak
odległe.
Ja wsłuchana w taniec melodii,krok
postąpiłam w strone starca.
Nagle...
Cisza.
Odeszła.
A on znów poddał się sile wieku.
Stoi samotny.
Zapomniany.
W nadziei i miłości.
Fortepian czekający na swą Panią.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.