Stół
Uderzam pięścią mocno w stół,
aż nóż z widelcem w górę skacze.
Blat stołu łamie się na pół,
po takim ciosie, jak inaczej.
Zupa z talerza chlapie ściany,
obrus szybuje pod sufitem.
Żona zdziwiona, syn zmieszany,
patrzą jak depczę stołu płytę.
Ubranie w plamach z kapuśniaku,
dywan pokryty mokrą breją.
Skąd tu nerwowych tyle znaków,
i czemu chwile te istnieją.
Bo nieopatrznie, jak idiota,
w ekran przypadkiem popatrzyłem.
Ujrzałem tam, że brnie w kłopotach,
państewko nasze, dotąd miłe.
Pył wulkaniczny, deszcz, powodzie,
złotówka słabnie, plus wybory.
I pomyślałem...o narodzie,
dlaczego jesteś taki chory.
Ja tu grzeczniutko wcinam zupę,
porządek w domu mam, i ład.
A tam problemów widzę kupę,
pokryty brudem smrodu ślad.
Nerwy mnie wzięły, czując boleść,
walnąłem pięścią z nerwów siłą.
I było nagle już po stole,
skończyło się, choć było miło.
Morałem skończę, po cóż droczyć,
zaliczam się do cichych ludzi.
Nie patrzmy gdzie, sól sypią w oczy,
to tylko gniew, w nas może wzbudzić.
Komentarze (7)
poczekajmy czas będzie najlepszym wykładnikiem...już
mieliśmy okrągły stół...pozdrawiam
:-) ale mądrze i fajnie :-) tylko stołu szkoda i zupy
oczywiście ;-)
Podziwiam lekkość i swobodę słowa.Z tak wielką
łatwością wyrazu namawiam do przysłużenia się jakieś
cennej myśli lub idei. To mogłoby się zapisać w
pamięci czytelników.
Bardzo fajny wiersz z morałem. Dziwnie brzmi ostatni
wers w szóstej strofie. Pozdrawiam.
wiesz , myślę , że my na dole to wszystko widzimy ,
tylko ci na górze jakoś oślepli :)
Powiem-siłę to masz drwala:)))Wielu z nas ma podobne
odczucia-spokojnie to ostatnio nie jest...2010 rok nas
nie rozpieszcza.
Witam. Bardzo dobra treść, prawdziwa. Pozdrawiam.