Sumienie
Sama skulona w kącie uśpiona.
Koło niej słona kałuża łez.
Kto to tak płacze? Kto to tak szlocha?
Czy ktoś ją widział? Skąd ona jest?
Siedzi tak nadal w nędzy i brudzie.
Gdzie macie oczy bezwzględni ludzie?
Gdzie macie serce? A gdzie sumienie?
Krzyczę bo widzę jej łez strumienie.
Krzyczę tak głośno by obudzić w was
sumienie.
Nagle cisza, ona wstaje, ociera łzy i rękę
podaje.
Uśmiecha się do mnie i mówi do ucha:
- Dziękuję Ci bardzo! Juz płakać nie muszę!
Dałeś co chciałam, dałeś mi duszę!
Spojrzała się na mnie głęboko tak w oczy.
Po czym odchodzi szybciutko kroczy.
Krzyczę: - Poczekaj!
Ona dalej idzie.
- Powiedz przynajmniej jak masz na imię!
Powiedz proszę bo sprawisz cierpienie!
- Nie cierp przeze mnie! Nie o to chodzi.
Znać moje imię Tobie przeszkodzi!
- Lecz ja uparty i się nie zmienie więc
proszę Cie powiedz!
- Me imię Sumienie
- Sumienie! Poczekaj! Nie sprawiaj
katuszy!
- Po co mnie wołasz? Masz mnie przecież w
duszy!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.