SURVIVAL BEZ KOŃCA
Dziś sam na sam ze sobą
tak trudno dojść do słowa
w hałasie myśli
Choć modlisz się jak wtedy
to przecież bez tej wiary
że sen się ziści
Więc skracasz każdy wieczór
Bez słowa skargi żegnasz dzień
i w półśnie gdzieś tam
na granicy
wsłuchujesz się w własne kroki
-Raz-dwa-trzy-cztery-pięć-
Dwa do przodu
i - jak zawsze - znów trzy wstecz
A jutro lampka wina
umiejętnie uspokoi burzę w głowie
i pozwoli jakoś przetrwać
Znów szepnie:
Głowa do góry, człowieku -
Jeśli uda ci się na Ziemi
to poradzisz sobie wszędzie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.