światełko wygasa
kiedy słońce na horyzoncie jeszcze
ostatkiem sił czekałeś Panie
z nadzieją i wiarą we mnie
na moje ostanie
cień nasunął się na umysł i ciało
wiatr złowieszczy powiał
przesunął z bliskości blasku
jak w hipnozie poddana na tacy odeszłam
światełko wygasa a serce tak bardzo bardzo
bólem pali krzyczy
próbuję uciszyć
modlitwę zapomniałam
zagubiłam ciepłą całość
miłość i wiarę
stoję w oddali bezwładnie
ciało składam w kłębek
w kokonie czasu pokutuje
nie mogę się ruszyć
a tak boli
i ta bezradność
ten strach który na każdym rogu czeka w
ciszy
jak żyć jak się cieszyć kiedy
zaufanie nadzieja się ulatnia
światełko wygasa
z małym podmuchem nastanie ciemność
pozostanie miejsce jeszcze niedawno tak
gorące
mechaniczne zimnie życie
dołączę do ludzkiej masy
nie ma miejsca na światła
ani siły by go ponownie zapalić
Komentarze (1)
Wiara czasem wygasa po to by znowu powstać nawet
najśilniejsza
Powiedział Pan z mego powodu przyprawią cię nawet o
śmierć ale nie martw sie któregoś dnia wezmę Ciebie w
obronę i rozproszą się Twoi wrogowie
Tematyka wiersza bardzo życiowa i pozwalająca na
dyskusję
pozdrawiam