Świątynia depresji - Kondukt
Ostatni krok do niewidzialnej otchłani
był i nie powrócił choć obiecał i ranił
Zatruta przestrzeń wśród niewinnych kłosów
życia
ścieżka do szczęścia wysychała
nieubłaganie
znalazłem wodę nie patrząc w jej odbicia
czekając czy sens ma moje trwanie
W imieniu śmierci przeszedł kondukt
depresji
ostatnia łza spłynęła krwawo do morza
poddając się bezpowrotnej bożej presji
patrzyłem jak strach mój sens pożarł
Jednak miłość mnie nie kocha
tylko śmierci na mnie zależało
była jedna niewiadoma droga
ale przed początkiem ją odebrano
Ostatnia komnata
ostatnia śmierć
ostatni wydech
ostatni grzech
Komentarze (4)
Ciekawe, warte pomyślenia.
Nad sensem istnienia.
Wiersz Twój zatrzymał mnie na dłużej.
Dobrej nocy życzę
Życzę peelowi aby wyrwał się z tej otchłani. Nigdy nie
wiadomo, co życie jeszcze dla nas szykuje.
Pozdrawiam
tak lubię czytać wiersze w tych klimatach nieraz ma
się już dosyć motylków i róż