Świt
Świt – wyszedłeś – cicho
szczęknęły drzwi.
Świt – twój pocałunek schnie równie
długo jak łzy.
Świt – stygnie łoże tam gdzie przed
chwilą leżałeś.
Świt – jak mrok głęboki bez Ciebie
– noc sobą rozjaśniałeś.
Więc oddycham – tylko po to by znów
poczuć ciepło Twoich dłoni.
I żyję – wiem, że wrócisz z nocą, by
pustkę świtu przed świtem przegonić.
Świtom, gdy nie wychodzisz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.