Świt na końcu świata
Złożył noc na równe siedemdziesiąt siedem
części
Gwiazdy porozrzucał za horyzont
Księżyca poświatę nadgryzł po cichu
Przeciągnął się jak kot na zapiecku
Krojąc kroplę rosy na źdźble trawy
Chciał zmyć ostatnie nitki snu
Z pochmurnych powiek nieba
I wszystko byłoby dobrze
Gdyby cisza go nie zabiła
Nikt nie wstał nikt się nie obudził
Bezsennie świat się kończył
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.