Szalony
Wiatr zawodzi jak kojot.
Wody występują z rzeki,
ryczą wniebogłosy na jesienny świat.
Wybiegłam z tramwaju
i nie mam słów na wiśniowych,
zmarzniętych wargach.
Pędzę.
Myślami jestem na mustangu,
choć prerie
są bardziej kosmiczne, niż kosmos.
Mam włosy niczym trawy szumiące.
Popędzę - do domu cwałując najprędzej
w objęciach szalonego wiatru.
Jestem w nim po szyję,
pod płaszczem
tańczymy ozięble.
Trzyma mnie za poły, ja jego za słowo.
W końcu odejdzie,
bo to żadna miłość,
albo przynajmniej
nieodwzajemniona.
Komentarze (24)
Podoba się wiersz :)
Drugi werset- fantastyczny! - skąd ja to znam? - taki
wiersz,ktorego nigdy nie czytałem?
Marce... - pozdrowienia:)
Niebanalnie o wietrze, bardzo mi się podoba :)
()
Nie wietrzna to miłość.
Pozdrawiam :)
Witaj Mariolko:)
Zastanawiam się troszkę nad poprawnością drugiego
wersu ale to tak na marginesie:)Co do reszty to z
przyjemnością:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Miłość z wiatrem, potrafi zatopić,
gęsią skórkę na ciele wyżłobić.
Pozdrawiam Mariolko z wiatrem nie chcę mieć do
czynienia.
Wietr to potrafi zmieniać kierunki i napędzać nasze
myśli...
pozdrawiam serdecznie
Bardzo fajnie oddana przenikliwość wiatru. Też go nie
kocham. Miłego wieczoru:)