szarobarwną tęczą
...Michałowi
pokonałam trudy mozoły
o własnych nogach przeszłam połoniny
usiadłam na kolanach przyjaciela
odleciałam rozpinając ponad chmurami
kolorowy wachlarz
inni paralotniarze zaginęli między
dzrzewami
my trzymaliśmy w dłoniach wiatr
płynęliśmy z niebiem w kierunku słońca
muzyka malowała obraz na ciszy
listopad. deszcz. przygnębienie.
zimą rozszalał się huragan.
płakałeś. płakałam.
czekałam na Twój znam. czekałeś na mój
ruch
nieprzygoda zwiała Nasz sterowiec
w kierunku piekła
miałam wypadek
miałeś stłuczkę na drodze.
moja Matka
założyła po mnie czarny żałobny płaszcz
straciła świadomość zachowania granic
narodziła się wiosna
zostawiłam swoją rodzinę
pożegnałam piosenką nieszczęśliwą
Wioletkę
ubrałam trapery i szukając błędów
konstrukcyjnych w Naszej paralotni
wyruszyłam w nieznaną dotąd drogę...
z nadzieją na lepszy świat...
Komentarze (2)
zgodze sie z ammak. jestem pelna uznania
odwagi więcej masz niż pluton żołnierzy, ciekawie
piszesz, będę Cię odwiedzać.