Szarość
Szarość mnie obleka
Jak pajęczyna gęsta
Niby jaka mgła
Niby żelazo kute
Szarość dookoła
Kwiaty kamienie
Domy lepianki
Autostrady ścieżki
Nieba ziemie
Szarością płaczę po nocach
Bo barwy umarły
Szarość płynie z moich ust
Bo kolory pozdychały
Szarością krzyczę
Bo barwy się wyprowadziły
Szarość mnie obleka
Jak za ciasny gorset
Niby jaka mgła
Niby kute żelazo
Szarość dookoła
Kamienie i ogień
Domy i namioty
Autostrady i pustynie
Nieba i piekła
Szarością zarażam pokrewnych
Bo barwy są dla głupków
Szarość stwarzam niby bóg
Bo kolory są dla idiotów
Szarością maluję wszystek
Bo barwy są dla debili
Szarość mnie obleka
Szarość mnie utkała
Szarością śpiewam
Szarością pluję
Szarości mi się zazdrości
Szarości - mojej miłości
Z nienawiści do monotonii...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.