szarówka nadchodzi
zmierzch mnie napada
mgła moje członki zjada
noc w myśli me wpada
stoję przed jądrem ciemności
oplata mnie mrok zależności
wkraczam w otchłań nicości
szron spowija moje włosy
cienie kładą się w pokosy
na ustach mam krople rosy
zapuszczam się w nieznaną dal
niebo zakłada mi na oczy szal
poruszam się pośród niewidzialnych hal
zimno me ciało w kawałki kraje
wiatr rozrzuca je na dróg rozstaje
i ja sam ciemnością – nicością się
staję
Komentarze (2)
szarosc twych slow nadaje mu mroczna atmosfere troszke
rzeczywiscie za duzo rymow i bardziej bym go zrobil w
klimacie grozy ale to osobiste;)
plus) niezle
wiersz wydał mi się groteskowy, chyba przez te rymy.
bez nich byłoby lepiej moim zdaniem, ale poza tym
bardzo mi się podoba...ma taki jesienny nastrój. +