Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

szklana róża

Moje serce niczym ta szklana róża rozpada się w pył
Już nie gram z królem gór o marzenia
Przegrałam to rozdanie
Nawet święty Piotr w niebie nie wie już co ze mną zrobić
Wszelkie asy w rękawie porwał wiatr
Jak teraz żyć mam?
Przegrałam życie bo grałam o miłość
Bo myślałam że to największa wartość
Jak mówiłeś Pawełku?
Tak wiec trwają wiara nadzieja miłość te trzy a z nich największa jest miłość
Nawet ty opuszczasz teraz głowę w zawstydzeniu
Patrzę na ten szklany kwiat roztrzaskany o podłogę
Pamiętam gdy go dostałam
Górski potok porywał kamyki swym rwącym nurtem
Zabrałeś mnie w najpiękniejsze miejsce jakie widziałam
Z dala od ludzi
Wysoko w górach
Na łąkach zielonych i kolorowych od kwiatów
Tam dałeś mi najdoskonalszą róże świata
Kiedyś powiedziałam ci że nie chce ich od ciebie
Bo ich czas jest krótki i nie są odzwierciedleniem naszej miłości
Ty dałeś mi kwiat który nie zwiędnie
Zimny niczym ty
Stworzony ze szkła
Kruchy niczym ja
Teraz patrzę w twoje oczy gdy mówisz że już nie ma nic
Że skończyło się
Aż wreszcie milkniesz widząc że i tak już cię nie słucham
Cisza
Wszechobecna cisza mnie przytłacza
Klękam przy strzępach róży
Zbieram jej zbite płatki
Nie zauważam szkarłatnych kropel zabarwiających białe szkło
Nie widzę nic
Łzy rozmyły mi świat
Modle się tylko do swego anioła by cisza oznaczał że już cię nie ma
Że już nie będziesz ranił
Cisza była zła
Anioła nie było
Nikt nie słuchał modlitwy
Ty byłeś tam ciągle
Stawiając mnie na nogi znów krzyczałeś
Nazwałeś mnie głupią i siłą zaciągnąłeś do łazienki
Dopiero gdy lodowata woda obmyła moje dłonie zrozumiałam że krwawiły
I znowu cisza
Biały bandaż na rękach był niczym policzek dla mroku zbierającego w sercu
Twoje słowa tak znienawidzone znów stały się oczekiwane
Powiedziałeś przepraszam
Za co?
Nic nie potrafiłam wyczytać z twej twarzy
Jak zawsze zniknąłeś za maską
Ty i twój chłód
Znów zaczynasz mówić
Znów rozrywasz na strzępy ciszę
Ciszę która powoli koiła kolejne rany
Przepraszam że nie potrafię być dość dobry dla ciebie...
Że nie umiem kochać twoją miłością...
Przepraszam że jestem mrokiem...
Przepraszam że nie umiem znieść twojego światła...
Przepraszam że cię niszczę...
Powinienem odejść...
Nie umiem...
To jest jak sen narkomana...
Czarne motyle odleciały z głowy
Wiem że radość znów napełniła me oczy widziałam to w grymasie na jego twarzy
Śnijmy razem
Bo ja kocham twój mrok
Anioł powrócił
Teraz on nazwał mnie głupią
Ale jego głos był radosny
Bo on jak i ja wierzył że kiedyś się uda
I jego mrok nie będzie niszczył mojego światła
A nauczy się z nim żyć
Gdy zasnęłam on podarował mi kolejną róże
Kiedyś poproszę go by następna była z nietłukącego szkła
Kolejny sen wariata gdzieś pognał by powrócić
Do tego czasu znów nabiorę sił
A może uda mi się zapalić światło tam gdzie nadal jest ciemno

mojemu księciu za to że jest

autor

Baraka

Dodano: 2007-03-23 16:24:44
Ten wiersz przeczytano 582 razy
Oddanych głosów: 1
Rodzaj Biały Klimat Smutny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »