Szukając w ciemnościach dnia
Zagubiłem się, nie wiem gdzie jestem
Wiem tylko, że nikogo przy mnie nie ma
Nikt mi drogi nie wskaże, na nikogo liczyć
nie mogę
Tyle razy się zawiodłem, sam tego już nie
zliczę
Chcieli tyko brać nic w zamian nie dając
Dobrego słowa nie rzeknąc
Nic nie mówili odchodzili,
Ja też nie mówiłem
Przecież sam im pozwoliłem
Nic nie zrobiłem
Robili ze mną, co chcieli
Jak chcieli
I kiedy chcieli
Ja na to im pozwoliłem.
Nadchodzi czas odkupienia win
Za grzechy zadośćuczynienia
Za zło trzeba zapłacić
Ja płaciłem, może nawet przepłaciłem
Życie swe zatracając w ciemnościach dnia
W blasku istnienia w światłości nocy
Gubiłem swoja osobowość, aż zagubiłem
się
Zagubiłem się całkowicie, życia swego nie
poznając
Błądząc w ciemnościach światła dnia i
jasności nocy
Nigdy więcej takich uczuć, nigdy już
Zapomnieć o sobie, zatracając się w
opętaniu
Głupoto życia czemuż mnie dopadła?
Dlaczego muszę żyć i cierpieć wolę
istnienia
Sam przez ścieżkę życia, sam.
Brak przy mnie kogoś, kogo nawet nie
szukałem
A teraz, kogo bardzo potrzebuję, by
zrozumiał
To, co myślę, co czuję, czego naprawdę
potrzebuję
Czekam na cud, na chęci do życia
By przerwać płytką egzystencję nudnego
życia
Którego końca doczekać się nie mogę
Ale czekam na koniec cudów.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.