Tajemnica wiary
Przeznaczenie mieni się w słońca blasku
Przelatuje obok Ciebie jak srebrne
motyle
Czasami dobra myśl wyrywa z potrzasku
Sam sobie darujesz zawsze piękne chwile
Otarta z łez twarz, do światła zwrócona
Osusza problemy, porzuca szatę
ciemności
Odnajduje się droga, dawniej zagubiona
U stóp rozwija się delikatny dywan
radości
Uśmiechem oświetla, najciemniejszą noc
Swym ciepłem otula cały świat
Bo te matczyne ramiona to jedwabisty koc
Pod którym nie zwiędnie żaden kwiat
Zapach rozkoszy zostawia za lasem
Zakopuje niewidzialną tajemnice
Uchyla rąbka tylko czasem
Wznosząc w górę metalową kotwice
Na zamulonym dnie prawda zanurzona
Zakryta kłamstw skrawkami
Przez nienawiść bezczelnie zaślepiona
Obrzucana ciągle wyzwiskami
Za plecami podąża niezniszczalna
nadzieja
Chowa się w starego drzewa koronie
Cichnie wzburzona wcześniej zawieja
Możesz na suchą ziemię rzucić swoje
bronie
Spokojem zniszcz swoje niepokoje
Radością każdą zgorzkniałą łzę
Miłością wyrównaj nienawiści wyboje
Rozpocznij od początku życia grę...
Ona we wszystkim każdemu pomoże
Posadzi w ogrodzie Twoje marzenia
Byś mógł podziwiać świetliste zorze
I zbierać plony bez cząstki wątpienia
W sercu głęboko się zagnieździła
Oczekuje wciąż nowego świtu
Twoja wiara nieraz cuda czyniła
Daj jej szanse do bujnego rozkwitu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.