Tata
Czasami myslę, że powinienem cię
przeprosić.
nie za coś z mojej winy, lecz winy ojców
naszych ojców.
Za brak wrażliwości- misia, który ma
duszę;
brak ciepłych słów i spojżenia matki;
za brak zakazu, gdy go oczekuję i
pragnę.
Czasami też myślę że człowiek
chociaż zwierz to podły i plugawy
to jednak to on kiedyś będzie aortą sensu
istnienia
czymś po co się żyło i ku jakim celom.
Czasem prubuję sobie wyobrazić,
to jak ojcze byłeś młody,
jak do szkoły gnałeś prędko
kułeś dużo, a po szkole jakieś party-
nie jak dzisiaj popijawa, jak to mówią:
wyjść z "domówki" na dwóch nogach,
nie wypada, nie wypada.
Tak więc gdy Ty Ojcze słodki
kułeś wzory i biologię
ja ten czas spędzam w lesie
i rozmyślam o tym- tamtym.
Co jak kiedyś, a jak teraz,
jaki sens jest no i po co.
Tak za kilka milionów lat,
gdy ocean zmrozi świat,
gdy lodówka będzie szafką-
nawet nie bo ludzi
ujzy, ale z żadka- ktoś- ktoś inny
nie też małpa, nie też wilk,
lecz ktoś kto wkroczy na tą mroźną
planetę
z tamtąd co jak to Tygrysek powiedział:
to u góry (patrząc w niebo),
co się tli tak czasem z żadka to świetliki
mój Puchatku.
Te świetliki- te odległe,
gdzie mieszka Ktoś właśnie inny
będzie żałował, że człowiekiem nie jest.
Człekiem- co odrużniał chleb od biedy,
co potrafił kochać, co w perfekcję wierzyć
nie chciał
no bo niby po co.
I to co najważniejsze- człowiekiem, co
potrafił marzyć.
Czy rozumiesz już mnie Tato
kim ja tak na prawdę jestem?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.