Tatowy rower
opowiadanie gwarowe
Tatowy rower
Tata mioł stary przedwojenny rower
kolarke.
Jeździył na, nim do roboty, ale nie roz
ostawioł go w dóma.Cekali my na, to syćka,
bo wtej ucylimy sie na, nim jeździć.Rącki
od kierownicy postawiyli my do góry.Piyrse
trzymalimy sie płota, a potem jechali na
oślep pokiela potrafiyli my utrzymać
kierownice na miejscu.Boze, kielo razyj
wjechałak pomiędzy słup i płot,abo pomiędzy
śtachetki w plocie,a pote prościyłak kółko
coby tata nie zauwozył.Teroz kiejsi
przybocyłak se jako my jechali z tatom z
Weskówek do Zokopanego na tym rowerze?
Miałak na drugi dzień jechać na
kolonie,totyz fciałak pomóc tatowi w
robocie przy sianie, a pote jakosi po
połedniu jechalimy na tym rowerze oba jo na
ramie, a tata na siodełku.Jechalimy po
malućku z Cyrlido Joscurówki na Bystre pod
Skocnie i bez dróge w lesie dołu .Wtej nie
było jesce drógi pod skocnie ino był las
świerkowy.
Rower z góry nabroł rozpędu ,abo może tata
dodoł gazu i wybiyło nos na jakimsi
wykrocie.Rama od rowera pękła,tata wylecioł
w powietrze ponade mnie i kańsi do
przodku,dobrze ze nie było po drodze
smrecka.Jo zaś wpadła do jakiegosi
rowu,reśta roweru kółko przednie i inne
cęści od rowera wylądowały, choć kany w
lesie?Kie my sie osotali było juz prawie
ciemno.Tata sponiewierany i umocony we krwi
i błocie, posukoł cęści od rowera poskładoł
jako móg i powiesiył z rowerem na ramieniu
i poślimy du domu. Pon Bóg mioł nos w swej
opiece, mama poprzemywała rany i poklejyła
kolana, rano wzienak tekturowom walizecke
do gorści i siatke z piciem i posłak na
nogak na pociąg do Katowic.Przybocyłak se,
to syćko wtej kie trza było cosi zrobić z
tym rowerem .Naprawiony słuzył tatowi
długie jesce roki,totyz nie dałak go na
złom ani nie wyruciyła do śmieci inok
wykopała w ogrodzie wielkom dziure i razem
z innymi tatowymi rzecami zakopała, coby
sie nika nie poniewieroł.Przybocyłak se tyz
jako my sły z drógi do Białki na Wiyrk
Bukowiny na przystanek autobusowy.Przed
nami seł milicjant.Z niedobocka w strone
Białki Tatrzańskiej z Wierchu Bukowiny
jechoł na rowerze Cygon na ramie mioł
babe,a na bagaźniku dziecko.Milicjant zacon
ik zatrzymować ,ale kierowca roweru nie
stanon ino odpedzioł milicjantowi nie widzi
pon ze ni ma miejsca, ka pana weznem na
plecy i takie, to sie mi przybocyły
zdarzenia z mojego dzieciństwa. Haj.
Komentarze (16)
Mogłabym godzinami słuchać Twoich sabałowych
opowiesci:)PIeknie i wzruszajaco jak zwykle!+++
Pieknie piszesz...:)
proza życia prozą i gwarowo:) bardzo fajnie się
czyta:) pozdrawiam:)
ale super skoruso :-) i na smutno i na wesoło,
wspaniale się czyta :-)
Hmmm... jak to dobrze, że mamy takie piękne
wspomnienia z dzieciństwa. Piękne opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam
Witaj Skoruso - jak zawsze fajny, a dla mnie jeszcze
ta gwara dodaje smaczku. Co by jednak nie bylo, to
przepiekne wspomnienia z okresu dziecinstwa pozostaly,
tato tez sie wylizal, a relikwia choc zakopana, ale
pozostala, milicja tez byla wyrozumiala, a dzisiejsza
Policja to hoho i cygan by baby nie wiozlby na ramie,
a pod. Pozdrawiam
Dużo dramatyzmu i jeszcze więcej ciepła. Lubię Twoje
wspomnienia :))
Ukłony:))
Twoje opowiadania Skoruso! to jak Sabałowe bajanie!
pamiętam! o cudownym bajarzu Janie Sabale!!
Pozdrawiam cieplutko :))
dramatyczne i piękne w swojej prostocie wspomnienia
Wspaniała proza do tego cudowną gwarą.
Witaj Skoruso. Ciekawa opowieść rozbudzająca we mnie
wspomnienia. Pewnie wielu z nas ma jakieś związane z
rowerem, przecież chyba każdy od dziecka o jakimś
marzył. Pozdrawiam:)
Skoruso. W czasach mojej młodości miałem wspaniały
rower w Tychach. To Górny Śląsk. Sam go naprawiałem a
służył mi długo. Jechałem nim do Paprocan nad jezioro.
Obecnie jest to część osiedla w Tychach. Wówczas tam
były pola. Ujęło mnie Twoje opowiadanie. Mam nadzieję,
że teraz nie masz lęków przed rowerami. Pozdrawiam
serdecznie
Jurek
miłe wspomnienia:) a ten rower zakopany
wzruszajacy tekst:)
pozdrawiam serdecznie:)
a ten cygan i milicjant super:)
Ha ha ha świetne to na koniec - jak mnie policjant
będzie zatrzymywał to uchylę okno w aucie i odpowiem
tak jak Twój cygan:)))No a ten wypadek to już nie do
śmiechu wcale. Wzruszająco piszesz a niby o zwyczajnym
życiu:)Pozdrawiam serdecznie:)
Fajne wspomnienia. Rower zasłużył sobie na pochówek
jaki mu wyprawiłaś. Dowcip cygana mnie rozbawił.
Pozdrawiam.