tempus fugit
Tempus fugit
tak witają mnie afisze
na słupach ogłoszeniowych
miasta Krakowa
(powinni jeszcze dopisać to na tych
banerach neonowych
drukować na torbach i koszulkach
drukować, mówię)
tego miasta, co mnie przyjęło jak swoją
by teraz straszyć
na ulicy Gołębiej
(z którą jestem związana najgłębiej)
gołębie ścierwo ściele się często
to tu mówiono mi o śmierci autora i śmierci
boga
śnią się umarli
wyzierają, rzężą, podnoszą głowy
czegoś tam widać brakuje po drugiej
stronie
że ich pora, a oni nie śpią
że mi tu łypią, psują, szeleszczą
szurają nogami
czegoś tam widać brakuje
lecz że modlitwa dziecka
grzesznego
nic nie pomoże
i śni się wielka rzeka
z dziurami w szczeblach, desek
prawie już nie ma
ja idę pewnie
w wir wody nie patrzę
zawsze tam jakoś przechodzę
na drugą stronę
tempus fugit
taki refren
widnieje się i przetacza
na szubienicznych słupach
ogłoszeniowych widmowej dzielnicy
Kazimierza, gdzie knajpy na grobach
ja to zliczam na palcach
te puby, rauty, bary
wieczory panieńskie
te pogubione, zarzygane, pomylone
te ranki kawalerskie
(tempus fugit
to powinni sprzedawać drukować na
foliach od kanapek, mówię)
ja tam idę pewnie, w wir wody nie patrzę
pod hotelem Limbus staję, papierosa palę
pogo tańczę
Komentarze (5)
...dla mnie wiersz b.dobry...pozdrawiam serdecznie,
miłego dnia
suuuper!
Świetny tekst.
Jesteś dobrym obserwatorem !
Wiersz na miarę poezji współczesnej,
konkretny, nie wiem, czy już
tutaj Autor nie był...
No z pewnością jest inny od większości tutaj, nie to
co jakieś motylki czy lilijki tak jak w moim ostatnim
wierszyczku:))
Dobrej nocy życzę.