Ten poeta chce swego życia
byłem martwy
tam w morzu bezczynności
marzenia traciły oddech,
czasem walczyły
o powietrze,
a w krótkich wynurzeniach odwagi
padał deszcz – bezkresny żal,
burza rozdzierała serce,
byłeś moim ojcem,
w uśmiechach
i w wieczności,
nieodnalezionym lekarstwem na obłęd
i umarłeś,
a ja ostatni raz
uciekłem w samotność
by wypalić w sobie niebyt
do ostatniej łzy
do pierwszego odczucia miłości,
dziś starszy o nicość,
pustka zaciera ślady,
kropla doświadczenia
z deszczu lat,
to mam z drogi
drogowskazów strachem odczytanych,
ocaliłem własne serce
przynajmniej wiarę w to,
zaczynam od bycia dzieckiem
pierwsze pytania,
wiem to
jak nikt potrafię latać,
starcze, milczenie pokonam
nawet nie wiesz
ile skradnę Ci słów,
ten poeta chce swego życia,
Komentarze (1)
otwórz skrzydła i lataj