Tonące Niebo...
Na krawędzi klifu łapię równowagę
ręce mi rozwiążcie nim w tę otchłań
spadnę,
poszybuję chwilę nad falą do słońca,
zanim mnie pochłonie szafiru toń
rwąca....
Zanim do niej dotrze ,że się topi Niebo,
jakby wciąż błękitu mało miała swego,
ze wszystkich kolorów niebiański jedyny,
ale czemu tonie i z jakiej przyczyny?
Wszak na widnokregu Niebo tonie w
wodzie,
lecz nie spada z klifu przy pięknej
pogodzie.
Wody pojaśniały, to Neptun się gniewa:
"Póki ja tu rządzę, nie chcę w wodzie
Nieba"!
Więc tkwię wciąż wysoko w toni się
ogladam,
na klify jedynie z tęsknotą spoglądam,
czasem barwą się zlewam z głębią oceanu,
Skazana na wieki - Tło drugiego planu!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.