Tory do piekła VII i VIII
Sowieci rzadko tu zaglądali,
jakby się tych bagien i tych lasów bali.
Życie po staremu się toczyło,
tylko po chałupach skądś ludzi przybyło.
A jednak coś nad wsiami wisiało,
nocami NKWD coś wciąż szukało.
Miejscowi zdrajcy się rozbestwili,
i na sąsiadów do ruskich donosili.
Na czapki gwiazdy podoczepiali,
zdrajcy proletariuszy z dumą zgrywali.
Zapominając kto Polak kto brat -
pomagali czerwonym zaprowadzać "ład".
Do domów nocą z bronią wpadali,
od czasu do czasu kogoś zabierali.
Proboszcza wzięli wprost od ołtarza,
ze strychu wywlekli starego młynarza.
Puszczę i wioski przeczesywali,
kryjących się w lasach żołnierzy
szukali.
Do jakiejkolwiek zagrody wpadli,
to albo coś zniszczyli albo ukradli.
Obcym we wsiach raczej nie ufano,
a nawet swych sąsiadów często się bano.
Nie lepiej bywało z rodzinami -
brat brata wygarniał ze stogu widłami...
VIII
Nadszedł czternasty kwiecień,ciężki rok
nad wsią i bagniskami zapadał już zmrok.
Gdy rozszedł się na drodze turkot
furmanek.
obserwowanych po domach zza firanek.
Ciemną nocą pod dwór zajechali,
zaciekle kolbami we drzwi łomotali.
Z łóżek wywlekli czerwone dranie,
dając im tylko kwadrans na spakowanie.
Ścigani rykiem pijackich śmiechów,
ładowali ciuchy zimowe w pośpiechu.
Bowiem krążyło po wsi gadanie,
ze kułaków na Sybir czeka zesłanie...
Na stację wieźli ich trzy godziny,
gdzie napotkali swe znajome rodziny.
Pod okiem sowieckiego kordonu,
wsiąść musieli do bydlęcego wagonu.
Okna kolczastym drutem zaszyli,
pomost z surowych dech do leżenia zbili.
Czterdzieści osób wraz z bagażami,
gnieździło się ściśniętych między
ścianami.
I ta śmierdząca słoma posłana,
za kozą dziura w podłodze wydłubana.
Straszne robiły na nich wrażenie,
wagony poprzerabiane na więzienie.
Do tego straszny zaduch panował,
Chorobami albo śmiercią emanował.
I ta niepewność, losu nieznanie -
kresu podróży ciągłe przewidywanie...
c.d.n.
Komentarze (17)
niepewność jest najgorsza
pozdrawiam
*
*
:))pozdrawiam ..
Dla mnie to żywa historia mojej mamy...
wiele za młodu krzywd doznała,
nigdy przepraszam z ust winnych nie słyszała,
rodową spuściznę na Wschodzie żegnała,
a z nią i rodzina łez nie żałowała....
Moja mamę i jej rodzinę wywózkę ze Stryja uratował
wybuch wojny z Sowietami w czerwcu...już byli na
liście, a w 1945 musieli na zawsze opuścić swoją
ziemie, nigdy tam nie piwrócili i ziem ojczystych nie
zobaczyli...może teraz z zaświatów...pięknie opisujesz
tamte czady, to kawałek wiernej historii...
pozdrawiam, miłej niedzieli
z tych strasznych czasów trzeba czerpać naukę, żeby
nigdy się nie powtórzyły, pozdrawiam
Straszliwe to były czasy.
Dramatyczny przekaz.
Pozdrawiam
Ciekawie piszesz i ukazujesz dramatyczne wydarzenia.
Bardzo smutny wiersz...
Miłego wieczoru:)
Robi mi się smutno czytając te przykre wspomnienia a
jednak tu wracam
Q ich pamięci...
+ Pozdrawiam
Pięknie Stumpi, że to piszesz Mam w rodzinie taką
osobę co to przeszła. Pisz wszystko. Pozdrawiam.
Kawał mrocznej historii.
Miłego weekendu
Bardzo smutny, wręcz dramatyczny tekst
Pozdrawiam Stumpy
za Anną. Dobrze to napisałeś. Doprawdy nie wiem, skąd
w ludziach tyle zła, przecież kiedyś byli dziećmi i
matki ich kochały, kiedy zdążyli zrobić się tacy ŹLI?
STRASZNE!