Tryptyk błękitu III
Ile słów w wierszach zmieszczę,
to wciąż będzie za mało,
aby zrozumieć – Bieszczad
milczące – duszę i ciało.
Chciałbym usłyszeć głazów
śpiew i dojrzeć powłoki –
na skrzydłach ptaków lazur
i jasność szepczących okien.
Dotknąć tak po raz pierwszy
kamieni i zakląć w znaczeniu
słowa – nieznanych wierszy
wierząc niedowidzeniu.
Wznieść się w przestworza światów,
dotykać kolorów tęczy,
malować pejzaże kwiatów –
na cienkich niciach pajęczyn.
Kołysać się na chmur statku
wśród fal obłoków i ciszy,
co zieleń natury matkom
oddaje, przytula, kołysze.
Ile znaków na ścieżkach,
ile szczytów zdobytych –
tam, gdzie orzeł i reszka
malują obrazy liter,
tam, gdzie sen spędza z powiek,
znużenie – kiedy noc blisko –
nad światem pochyli się człowiek,
jak nad dziecięcą kołyską
i w głos naturze zawoła,
nie zwątpię już ani razu,
kiedy zobaczę anioła,
co ptaki ozdabia w lazur.
Komentarze (2)
o moich ukochanych Bieszczadach roztaczasz lazur z
Bieszczadzkimi Aniołami:)
ujmujący, nastrojowy wiersz :) pozdrawiam