Tupakowi Shakurowi...
Gdzie jesteś Ptaku o skrzydłach czarnawych
Coś niegdyś przecinał nasze ziemskie
chmury
Gdzie jest to spojrzenie Twych oczu
ciekawych
Gdzie ciało oblane falą dumnej skóry.
Gdzie podział się Kamień w cierniach
ociosany
Sprzedający duszę ubogim cierpiącym
Gdzie jest ten mężczyzna Bandytą nazwany
O sercu nieczystym, lecz miłością
lśniącym.
Dlaczego odszedłeś, czy ktoś Ci
powiedział
Co będzie gdy Ciebie na świecie
zabraknie?
Nie chciałeś zostać ale nikt nie
wiedział
Czego tak naprawdę Twoje serce łaknie.
Czemu zostawiłeś tych, których kochałeś?
Jak mogłeś odejść tak, bez pożegnania
Gdy w otchłań mroku zawiści spadałeś
Nikt nie mógł Cię złapać w locie
umierania.
To Ty znalazłeś lek na tę nienawiść
Co Twe nieświadome pożerała dzieci
Ty im pokazałeś jak błędy naprawić
Lecz sam nie zdołałeś wyplątać się z sieci.
Oni Cię kochali, Ty o tym wiedziałeś
Pozwalałeś kochać a potem zniknąłeś
Dzięki obecności wiele szczęścia dałeś
Swym nagłym odejściem tę radość przeciąłeś.
Już wiemy gdzie jesteś Ptaku
czarno-skrzydły
Tam w górze przecinasz niebiańskie
przestrzenie
Twe czyny i dusza jeszcze nie ostygły
Twe ciało jest dla nas już tylko
marzeniem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.