w ukryciu...
Spłoszona wiatrem ich obecności
nie mogę z Tobą wymienić spojrzenia...
Nie mogę usłyszeć słodkich słów,
które wdarłyby się do mego serca
niewypuszczone z objęć.
Onieśmielają mnie...
Już nie mogę mówić...
nie wiem już nic...
Dobrze więc, zamilknę.
W mej głowie zrodzi się
nasza rozmowa.
Ciebie niezwykłego
zwyczajnię będę widzieć...na krótko.
Zroszkoszowana Twą obecnością
wleję swe ciepło w Twe oczy...
w marzeniach.
Obudzę się, gdy dziki papieros zapalony
zacznie mnie dusić.
Z miłością o okrucieństwem
zapragnę Ci powiedzieć...
lecz nie.
Zadam sobie ranę, i rozpocznę
następne godziny
ułudy rzeczywistości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.