Uliseja 2013
Na imię miała Kasandra… skórę gładką, jak
szlifowany marmur z Carrary; w dotyku była
nieprawdopodobnie chłodna. Kasandra, nie
traciła czasu na głupie przepowiednie;
połykała życie z iście szaleńczym apetytem.
Wiedziała, że dzień jest zbyt długi na sen,
a noc zbyt krótka.
Tego ranka padał drobny deszcz, aura lubi
gotować niespodzianki, ale Kasandra wcale
się tym nie przejmowała, spijała krople z
uśmiechem na twarzy, jakby to była jedyna
możliwość zaspokojenia pragnienia.
Powietrze było ciężkie, choć deszcz podał
już na tyle długo, by… jednak pułap i
rodzaj chmur zdawał się temu przeczyć.
Była 23:15.
Kasandra leżała wygodnie na otomanie,
zastanawiała się intensywnie nad liczbą, na
jaką złożyła się ilość wypitych deszczowych
kropli. Po chwili porzuciła je, uznając za
nazbyt próżne, albo całkowicie zbędne, bo
wstała i krokiem wygłodniałej pantery udała
się w kierunku kuchni. Natrafiwszy zaraz po
wejściu, na leżącego spokojnie kabaczka -
wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. To miał
być ten… koń trojański?
excudit
lonsdaleit
00:34 Niedziela, 14 kwietnia 2013 - ...
Komentarze (18)
Lonsdaleitcie!!, a zapowiadało się tak ciekawie?, a tu
masz ci los, Kasandra i otomana, nie pasi i ten
kabaczek??, daruj sobie, no cóż, klawe może mieć tylko
on?!!,a szkoda,
http://www.youtube.com/watch?v=p7a62QEVdCA
pozdrwionka niedzielne
magiczna piątko
To strona wierszy a nie opowiadań, niestety
Z zainteresowaniem przeczytalam:)Swietnie o
Kasandrze:)Pozdrawiam.