Upragniona śmierć...
Zamykam oczy.
Boję się...
Pierwsza jest krótka i płytka...
Ból jest silniejszy niż myślałam.
Krew powoli ucieka na podłogę.
Druga głębsza...
Dusza krzyczy-ciało milczy.
Trzecia jest dłuższa...
Nikt nie słuchał...teraz ucichnę na
zawsze...
Strach odszedł.
Kolejne rozwarcie to ukojenie.
Pięść prawicy zaciska ostrą żyletkę...
Na ziemi kałuża krwi i łez.
Jeszcze jedno wcięcie brzytwy w poszarpaną
już skórę.
Odpływam...
Budzi mnie światło-lekarska latarka.
"witamy na oddziale..."
Znowu nie wyszło...
Komentarze (1)
Widać, że minęło od tego czasu jakieś 6 i pół roku, a
Ty wciąż żyjesz. Czyli te demonstracje zawsze mają się
tak kończyć...? I wierszyki na to samo kopyto nadal
pisujesz i na Beju je wklejasz.Mało to oryginalne...