Uśmiech Szekspirowskiej Julii
Tak oto skryta przed światem płakała.
czuła jak łzy kapią z jej oczu.
Takie ciepłe, mokre.
Jak spływają po szyi
na której niegdyś jego usta znajdowały
ukojenie.
Jakże szkoda, że płyn który wypływał z jej
oczu nie był krwią...
Tak bowiem w słodkiej udręce
uciszyłaby ostatnie brzmienie swego
serca.
Powoli z każdym westchnieniem,
które paradoksalnie przynosiło chęć
śmierci, przyswajała prawdę, która była
zbyt bolesna i najdalsza z obaw w jej
sercu.
To stało się tak szybko...
Ostatni głuchy dźwięk ostatniej
roztrzaskującej się na chłodnych kafelkach
łzy.
Cała nadzieja... Cała jej rzeczywistość
zniknęła...
Jej serce zdawało się wrosnąć w jego listy,
by wygłaszać ciche litanie bicia tylko
wtedy gdy ukochany pożądał z nią
kontaktu.
Oto i wszystkie kolory sczerniały. Wszystko
teraz było czarne i okrutne, niczym proch
strzelniczy przeznaczony na serce
ciężarnej, niczemu nie winnej.
Ostatnie krople jej czarnego z braku
nadziei i uczucia serca niemiłosiernie
czciły słoną katorgą świeże rany.
Ból był jedyną rzeczą która przypominała
jej o życiu.
Bowiem serce niczym dzwon biło w rytm
młodości.
Ból, który nie dawał się przełknąć, nie
można go było strawić ani wyleczyć, który
miał trwać już zawsze.
W tej oto chwili blady księżyc raz ostatni
ujrzał szlachetne odbicie jej duszy.
On jeden patrzy... widzi... i się
uśmiecha...
Ze ściśniętym gardłem posłała srebrnej kuli
na niemalże czarnym niebie jeden ze swych
promiennych uśmiechów dawnej
codzienności.
Oto uśmiech Julii.
Opisana przeze mnie chwila to moja wizja sceny, gdy Julia Kapulet dowiaduje się o śmierci Romea. To wolna interpretacja.
Komentarze (6)
Samo zycie.
Pozdrawiam:)
Miło przeczytać, bardzo na tak...
:)
Pozdrawiam!
Ciekawa wizja.Pozdrawiam:)
i jakie tu rozwiązanie wymyślić by Julia następnym
razem poczekała na choćby namiastkę bliskości którą on
by chciał w niej widzieć
Smutne, ale życiowe :) Pozdrawiam serdecznie +++
Bardzo podoba mi się ta Twa wizja.