wcale nie tak daleko
Tuż za oborą gnojowica
woń roztaczała obrzydliwą.
Na skraju stała krasawica,
kaczki puszczała - zgniłą śliwą.
W gnojówce, aż się gotowało,
więc fetor stawał się nieznośny
i jakby tego było mało,
bulgot rozchodził się donośny.
Dziewczę pod nosem coś sepleni,
biorąc azymut na chałupę.
Przekracza próg wąziutkiej sieni
i na zydelek sadza (...).
Siedzi i myśli, mrok ją tuli,
wokoło cisza, więc zasnęła.
Śniła o tatku i matuli,
wtem - przypadkowo se pierdnęła.
Spadła z zydelka na polepę
niemiłosiernie wystraszona
(trzeba nam będzie zrobić ściepę
jeśli jest mocno poraniona).
Ranna nie była, szybko wstała,
trochę zdziwiona spraw obrotem.
Wybiegła z sieni na podwórze,
po chwili - była już za płotem.
Gnała przez pole jak szalona,
sadząc susami przez redliny,
Smukła, radosna, opalona...
takie w tym wieku są dziewczyny.
Gdy dobiegała do cmentarza,
który nad wioską dominował,
myśl do jej głowy wpadła taka,
gdzieś tam się duch dziadziusia schował?
Lecz myśl z wietrzykiem uleciała.
Dziewczyna idąc alejkami
półdzikie kwiatki już zrywała,
rozsiane między nagrobkami.
Spytasz dlaczego kwiatki rwała?
(bezsens tym suszyć łepetynę),
gdyż schyłek dnia, nim noc zapadła,
do chaty zagnał już dziewczynę.
Kobietą stała się po latach,
już nie zasypia pod pierzyną,
lecz gdy pomyśli - o tych kwiatach,
na nowo staje się dziewczyną.
excudit
lonsdaleit
01:11 Niedziela, 8 lutego 2015 - ...
Komentarze (16)
:)) Najwyraźniej autor się nawąchał i domyślam się
gdzie. Miłego dnia.