we wnętrzu zużytych żarówek
nadpalone żarówki niepotrzebne w lecie
skamlą o wkręcenie, o odcisk czubka
palca
potem ryczą cicho o gwałt w
ultrafiolecie
jak antonim słowa miłość, pod kołami
walca
skruszone, pokorne, kiedy jesień ściele
łoże madejowe liśćmi krwią broczące
żarówki niechciane jak mak w popiele
w sieci pajęcze skaczą gorące
i wpół umarłe wciąż kochania grają sceny
jak matki cyganki nagie z ostatniej
godności
niczym brudne miastowe rupiecie bez ceny
głodne, spragnione zwyczajnej miłości
Komentarze (3)
Według mnie to jeden z lepszych wierszy dodanych
dzisiaj.Zrezygnowałbym z szyków przestawnych, bez nich
byłoby rewelacyjnie, plus za klimat .
Ale proszę tego nie brać do serca- nie znam się na
poezji :)
bardzo interesujący wiersz
Świetne metafory, dla mnie smutny ale jestem za.
Pozdrawiam!