Wędrówka
Późnym wieczorem kroczę zaśnieżonymi
ulicami miasta
powoli stawiam kroki,
ciągle gnam do przodu
pokonuje opór, stawiany przez śnieg.
Na mą twarz opadają białe płatki,
nie zwracam na nie uwagi
ciągle idę,
przed siebie gnam.
Nie mam celu do którego dojść,
ma wędrówka nie skończy się.
Podążam tak już parę lat,
chcę się zatrzymać...
nie potrafię.
Mam dość samotności,
szukam pomocy, nie znajduję jej
ranię innych choć tego nie chcę
Jak to zatrzymać?
Jak mam sobie pomóc?
Jak być szczęśliwym,
gdy ciągle uciekam?
Jak mam pokochać,
gdy ciągle biegnę?
Chciałem odpocząć, zatrzymać się
nie mogłem, bałem się ludzi,
zranili mnie,
wyśmiali,
odrzucili,
uciekłem...
szukali mnie, przepraszali
mówili że chcą pomóc...
ukryłem się przed ich wzrokiem
bałem się, że znów mnie zranią
sprawią ból-
silniejszy niż samotna wędrówka
niż spędzone dnie w objęciach mrozu..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.