Wędrówka
Spotykam wędrowców samotnych na
ścieżkach,
jak laską w zieleni szukają zapachów,
albo czasami rozmarzą w uśmieszkach,
zrywając kosmyki z podniebnych swych
dachów.
Czasami im podam tej wody źródlanej,
co bije chłodząca w podniebnej krainie,
ze słowem serdecznym promieniem
zmieszanej
i wstęgą tęczową za rzęsą
równinie…
Coś rzekną magicznie lub ślady odcisną
na wydmach w mej duszy bezwietrznym
przesłaniem,
a czasem historie w szeptaniu zawisną,
jak echo się toczą wśród serca
konaniem…
A kiedy się kryją w błękitnej zasłonie
i moje marzenia chowają w
kieszeniach…
tak czekam, aż któryś mnie chwyci za
dłonie
bez słowa wprowadzi, w krainy
olśnienia…
Tam księżyc po męsku rozstrzyga o
życiu,
i gwiazdy na konto zsyłają swe światło,
wędrowcy swe pieśni śpiewają wśród
świstów,
w warkoczach komety emocje
przygasną…
Niech któryś zobaczy bukiecik stokrotek,
z rozkwitłą nadzieją rozsianą na
łąkach,
jak szukam porankiem promyki, te złote,
i liczę kropeczki w bajecznych
biedronkach…
Nie będę czekała, ruszę ich tropami,
z uśmiechem pod pachą, za śpiewem
skowronka
i myśli rozgrzeję Twymi nadziejami,
co splotłeś je kiedyś z ognikami
słonka…
/21 stycznia 2007 godz. 20, 55/
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.