wegetacja
Nie wiem, co robię, nie wiem, co czynię
Wiem tylko, że jeszcze żyję...
i dławiąc się tą całą sprawą
Staram się ją przełknąć...
Czy mam płakać z tego powodu?
Czy też śmiać się...?
Naprawdę nie wiem...
Każde me kolejne pytanie
Rzucam gdzieś w otchłań nicości...
Czuję się z chwili na chwilę coraz
bardziej
Pogrążony i zagubiony...
W mroku mej własnej świadomości...
Mając jeszcze jakąś iskierkę nadziei
Błagam o pomoc
Błagam o przebaczenie
Czuję, że się truje
Sam sobą...
Jak najmocniejszą trucizną.
Której nie można wypluć...
Którą trzeba przełknąć i czekać na
śmierć...
i tak czekając na tę chwilę...
Kiedy wszystko straciło już dla mnie
sens
Zasypiam z cichą nadzieją...
Nie obudzenia się więcej...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.