weltschmerz
połyskująca żyletka, ta zmora
zatapia sie beznamiętnie w rękę,
wzbudza we mnie odruch potwora,
gdy zadaje nieotrzebną mękę
wypłakałem chyba całe oczy,
spojrzeć już odważnie nie umiem,
bo ten widok wciąz za mną kroczy,
widok zapełnionych niepotrzebnie
trumien.
dlaczego ja jeszcze zajmuję miejsce,
komuś, kto lepiej by je wykorzystał??
po co zamęczam się przy tej kartce,
która zawsze powinna być czysta...
odchodząc stąd bedę myślał o tym
ile dobrego ma nieobecność przyniesie,
co jest miedzią , a stałoby sie złotem,
gdyby mnie nie było na świecie...
stworzyłem sobie małą enklawę,
otoczoną zewsząd bólem istnienia,
tu delektuję się pijąc kawę,
a nikt mi błogiego spokoju nie zmienia.
uciekam tu często szukając schronienia,
przed światem okrutnym, tutaj się
goszczę,
i tu pierwszy raz mojego ramienia,
musnęło to zimne, blade ostrze...
nie zainspirowany wcale próbą samobójczą :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.