Wenus z Milo
Naga na cokole i wyniosła,
wokół spojrzeń błyski
męskie, żeńskie, dorosłe,
uznane kształty od kołyski...
Roją mi się grzeszne myśli
patrząc na marmuru goliznę,
niejeden raz mi się ona przyśni,
niejeden raz ją we śnie liznę...
Rodzą sie coraz to nowsze,
grzechy świata rozkoszne,
aż kartka zapisana biała,
ze wstydu staje się rumiana...
Tu świata nikt nie zmienia,
wszyscy chętnie grzeszą,
bez żadnych wyrzutów sumienia...
patrzą, głaszczą, pieszczą...
Mimo, że odjęto jej ręce
dawno, o jakieś 17,5 kilo,
Ona jest nadal... taaaka piękna,
ta moja Venus z Milo...
... nie wodą moja krew... ...robię sobie nic wbrew...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.