Wiatr
Przyleciał znienacka, rozwiał wszystkie
myśli,
drzewa zaszumiały w tonacji radości
on zaś delikatnie łzy z oczu osuszył,
wyznając żałośnie, że pragnie miłości.
I wciąż opowiada, jakie to jest przykre,
gdy ciągle samotnie podąża przed siebie,
chciałby ukołysać do snu narzeczoną,
lecz jak do tej pory, żadna jego nie
chce.
Rozgonił obłoki po calutkim niebie,
trącał cicho liście, ciągle rozżalony,
w końcu przycupnął, gdzieś w ustronnym
miejscu,
przyjdzie mi na starość być osamotnionym.
I nagle wiosenka podeszła do niego -
nie smuć się wietrze, wdzięcznie zaczniesz
kochać,
zobacz jak wszystko wkoło się zieleni,
jeszcze się uczuciem będziesz
delektować.
Więc ruszył bez lęku, przez pola i
trawy,
szalenie daleko, w świata cztery strony,
może tam po drodze spotka panią jesień,
półgłosem wyszeptał - nie wszystko
stracone.
Komentarze (108)
Cieplutko o zefirku +)
piękna opowieść
Ładna opowieść dająca nadzieję na spełnienie:) Miło
było przeczytać Olu:) Pozdrawiam:)
Marek