Widziana oczyma siebie
Tajemnicze, uwodzące spojrzenie
Delikatny uśmiech
Ukryta niechęć i smutek
Cicha obserwatorka monotonii
Pani zadumy, spokoju
Urodziwa w niesmak
Zuchwale pokorna
Spogląda z niepokojem, lękiem…
Budzą się w niej myśli grozy
Radosna w cierpieniu
Spokojnie drżąca-milczy
Ucieka w głąb ciszy
Wsłuchuje się w szmer
Nadchodzącego sukcesu…
Staje się lżejsza,
A jednak coraz bardziej cięższa
Frunie przez czarną kulistą pustkę
Ciężarna żarem, co w środku się zbiera
Owita niepokojem-zadufana
Wzbija się w przestworza marzeń
-Złudzeń opartych na nadziei spełnienia
Unosi się na skrzydłach niezrozumienia
Oni patrzą ze zdziwieniem,
Grymasem na twarzy…
Na zewnątrz samotna, opuszczona
W środku, w sercu iskra miłości
Na dno rzucona
Fantazyjnie melanchonijna
Nuci nieswojo…
Królestwo umarłych godzin,
Natchniona pożądaniem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.