Wieczna wojna mojego życia.
gdy jadowite owady poróżnienia
opuściły martwe już przestrzenie
pozostawiając za sobą trujący oddech wojny
-
świat rozwieszony na granitach porażki
trwał nieruchomo w śmiertelnym
odrętwieniu
była to wizja nieodwracalnych zniszczeń
tragiczny pomnik wewnętrznych starć
i ponure dzieło wzniesione pracą
pogrążonej w gorączce rządzy
Porażająca strefa ciemnej
natury człowieczeństwa przygotowała
sobie
swą własną chaotyczną ucztę
w suchych źdźbłach powszedności
i w ciasnych schronach naszego strachu
oczekiwaliśmy chwil ukojenia i wolności
porażeni do szpiku kości zawrotością
wspólnej klęski
budziliśmy nieświadomie w kolebkach
natury
porywcze demony nieudolnego odwetu
oślepione tłumy spadały w niekończącą się
przepaść
poszukując odpowiedzi na odwieczne
pytania
żeglarze roztrwonieni na skrajach
spienionej krwi
przestali odnajdywać drogi swego powrotu
ciemność otuliła wrażliwą strefę
poczucia
i oczy przestały być już potrzebne
błądząc na monotonnym szlaku
ostatecznej i drapieżnej nocy
sprowadzonej tutaj rytmem niespokojnym
serc
i skrzypiały puste jelita drzew
snując czarną wstęgę przerażających
opowieści
nieżywe okna potęgowały lęk osamotnienia
nastał czas martwej ciszy docierającej
nawet do
bram snu gdzie ostatnie dni panującej tam
wolności
przekształciły się w zbiorowy spektakl
praktykowania wymyślnych tortur na
wrażliwych
instrumentach naszej równowagi
oszalałem
czułem w sobie nierówny puls
zlęknionego i słabego serca
otaczające mnie widoki kolejnych dni
wpisywały się intensywniej w
sadystyczny pejzaż obcej i zimnej gry
jednak oślepiony tymi wydarzeniami
nękany afektami kolejnych bolesnych
uderzeń,
zachowałem w zaciemnionym kącie mojego
ducha
cień umacniającej się nadziei w kres
chaosu
władającego nami od niezliczonych już
dekad
moja wojna panowała zbyt długo
szerokimi kręgami paraliżując
umiejętność prawdziwego poznawania i
odczuwania
stałem się oschłym strzępem rozbicia
przypominającym mi kim naprawdę byłem
zagorzały tętent i jego śmiertelna cisza
odeszły niespodziewanie pozostawiając
mnie
nagiego i bezradnego w obliczu
nieustannego wówczas wypłukiwania
zmysłów z resztek odczuwania
jako istota strawiona przez wojnę
swoje pierwsze kroki stawiałem niepewnie
pozbawiony wszystkiego co posiadałem
prawdziwie
oczekiwałem tymrazem na nic
próbowałem nieporęcznie rozkoszować się
ponownie wznoszonymi
twierdzami nieskalanych, naturalnych
przecież uczuć
Komentarze (1)
w poczuciu niepewności następuje strach i odwet
nieuporządkowany .Rujnowane zostaje uczucie i wyzute
z wiary a jednak na zgliszczach powstaje delikatne
uczucie.Bardzo dobry obraz przemian zachodzących w
człowieku oddany w wierszu Wiersz wysokich lotów
Forma bardzo dobra