***
Sufit wali mi się na głowę,
a ściany chciwie,
jakby coraz szybciej zabierają mi moją
przestrzeń,
moje powietrze.
Natłok myśli nie daje mi spokoju,
nadzieja nie pozwala mi zapomnieć.
Wymowne dudnienie rzeczywistości
wysysa ze mnie lekkość myślenia i
postrzegania piękna...
Nagle siedzę, z przyszytym uśmiechem, na
szkolnej ławce,
spoglądam ,jak przez mgłę, przed
siebie...
wstaję...
idę..
wciąż goniąc mój uśmiech...
radość ,która przegania słońce...,
która gasi płomień , rozpalony we mnie od
zawsze...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.