Wierszyk z głupich lat
Miłość jest jak odra; im później się ją przechodzi, tym jest groźniejsza.
Postawiłam wielki krok
W ciemną otchłań,
W groźny mrok.
Zawsze dobrze było z Tobą mi.
Nie wiedziałam, że ma czujność ot tak sobie
śpi.
Lecz, jak to mówią ludzie;
Niektórzy ulegają złudzie…
I choć zamykam oczy, to cały czas
Widzę cię i siebie wraz.
Tu, ta ławeczka…
Obok niej płynie rzeczka…
Patrząc wtedy na słońce, co się w niej
odbijało
Całowałeś mnie nieśmiało.
A ja odpływałam w dal…
Niesiona przez grzbiety fal
Dopływałam do szczytu rozkoszy,
By wrócić po chwili do Ciebie.
A potem to samo robiłeś z inną…
Z niezbyt szczęśliwą miną
Musiałam wracać do domu.
I nie żaląc się nikomu,
Myślałam, że nie wszystko, co widzimy jest
mirażem.
I że ja obrazki na śniegu rozmażę.
Nasze imiona na nim nakreślę
I pocztą sobie prześlę.
Jeszcze raz się zastanowię,
Coś ty miał w swej mowie,
Żeś mnie tak perfidnie zwiódł…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.