wierszyk nieubrany
w świetle latarni
gołe patyki
splątane bezładnie
gąszczem dzikim
w czerwieniach i blasku
karmelowym
uśmiechem się dzielą
bezlistnym i gołym
a ja do przodu
szuu prawym butem
a potem lewym
skocznie z przytupem
prawa i lewa
a księżyc na drzewach
siedzi rozlazły
i blaski rozlewa
ja idę przed siebie
człap człap para rapa
raz z palców
raz z pięty
i mocniej z obcasa
idę do domu
więc gwiazdy mrugają
nuty bezładne w krtani wskrzeszają
auta szumią
miga ulica
właściwie
nie wiem co chciałam napisać
Komentarze (25)
Za Elą :)
Pozdrawiam Dano :)
jak nie ubrany...to goły :p pozdrawiam :)
i fajnie wyszło:)
Też tak miałem, człap, człap nie mogłem trafić do
domu!
Bardzo podoba się!
:)
P ozdrawiam!
++ -)))
Świetny golasek:)
Miłego wieczoru
ha,ha czy to ważne.... szłaś sobie szuru buru i wiersz
jest
pozdrawiam:)
Fajnie się czyta i podoba się bardzo no i wyszło
super:)pozdrawiam cieplutko:)
ha, ha, a czy to ważne? :) z podobaniem - pozdrawiam.
I powstał przesympatyczny obrazek, wzbogacony o fajne
onomatopeeje :)
Z przyjemnością... :)