Wilk
O wschodzie słońca, gdy noc umiera
przez las przemyka cień.
Tak obcy i zimny, a zarazem cudowny i
piękny.
Truchtem pokonuje wzgórza i doliny.
Żądny jest krwi.
Choć istnienie jest dla niego esencją
życia, zabija.
Zabija bo musi.
Tak go natura stworzyła.
I rozlewu krwi nie nastanie końca.
Póki on jest.
Póki żyje.
Piękny i wspaniały, czujny i beztroski.
Za dnia drapieżny, w nocy spokojny.
Kiedyś człowiek, teraz wilk.
Dostojnie kroczący po lasach tego
świata.
Eliminujący najsłabszych.
On, żywy duch.
Król tego lasu.
Wilk, natchnienie dla mojej duszy.
Dający mi siłę i odwagę, bym mogła życ.
W tym pełnym przeszkód świecie.
On, król mego istnienia.
Esencja dla żywych i umarłych.
Przemierza przez życie tak lekko jak
wiatr.
A teraz wstąpił we mnie.
Żyję dla niego.
Żyję, bo kocham.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.