Wilki i przebiśniegi IV
Ten pies się nie domyka, cały biały, w
śniegu,
i te trzykrotki plamek, jak zwietrzała
ospa,
odpadną, gdy ukradniesz wilgoć, poszarzeją,
skurczą się i pies zniknie. Cisza jest
bezbronna,
bo ten krzyk, rozpostarty na moich
ramionach,
tak faluje (przebiegam po zatartych
śladach
wstecz głowy, gdzie zbyt łatwo w głosy się
zaplątać).
Kto pan jest? W jakim celu? Tu się łatwo
wpada,
trudniej wyjść tak do końca, do samego
siebie.
Oni widzą i słyszą, wszystko, bez
różnicy,
przez telefon i radio, nawet kaloryfer.
W satynowych kagańcach przyjdą po mnie
wilki.
Pisk opon przed blokiem,
wycie, będzie jazda.
Komentarze (16)
hmmm.. nie wiem czy dobbrze zrozumiałem wymowe tego
wiersza, ale to co ja nim widzę .. podoba mi się...