Wiosna
Zdezorientowało mnie poczucie
niezrównoważenia krótkiego lutego, ale
zanim to do mnie dotarło, marzec dobiegał
końca. Mamy kwiecień, na dłoni mam
biedronkę, chyba nie ma w tym nic złego,
ale moje pośpieszne myśli jakoś nie
nadążają za codzienną wrażliwością. Tak,
kwiecień jest miesiącem, w którym spod
ziemi wypełzają owady. Jestem pod
wrażeniem, że owady, mimo że żyją pod
ziemią, są świadome zmian pór roku.
Na każdym łóżku były stare i nowe twarze.
Byli ludzie młodzi i starsi. Niektórzy byli
jeszcze w miarę, inni bardzo słabi. Ludzie,
którzy czytali poranną gazetę, wieczorem
wymiotowali krwią i umierali.
Każda sala szpitalna miała te same ściany,
drzwi i długie korytarze. Tam nie ma
hierarchii i konfliktu interesów. Nie
żałowałem nikogo, kto cierpiał, ale z
każdym udało mi się zaprzyjaźnić, bo sam
byłem w tej sytuacji.
Mieszkając tam, miałem silne poczucie
zamknięcia. Na początku martwiłem się tylko
światem zewnętrznym, od którego byłem
odcięty. W końcu, kiedy przyzwyczaiłem się
do leniwego trybu życia, w którym nie ma
ani zewnątrz, ani wnętrza, moje zamknięte
życie stało się w miarę wygodne. Mimo że
byłem chory, mogłem cieszyć się życiem i
nie martwiło mnie to, że gdy odzyskam
zdrowie, to życie dobiegnie końca.
W noce, gdy nie mogłem spać, pukałem w
białe ściany szpitalnej sali. Natychmiast
posypywał się ciągły strumień odpowiedzi.
Niezależnie od tego, czy te dźwięki miały
znaczenie, czy nie, gdy podążałem za ich
odgłosami u wejścia do moich snów, moje
serce zaczynało bić szybsze, a noc oddalała
się coraz bardziej.
Dopiero dużo później dowiedziałem się, co
oznaczają słowa, które nieustannie pukały w
białą ścianę i że mogły to być słowa owadów
wyruszających w świat zewnętrzny. Nie
mogłem wówczas potwierdzić tego znaczenia.
Wciąż byłem nieśmiałym owadem, który nie
widział nawet jasności nad ziemią.
Mała biedronka, którą trzymam na dłoni
właśnie rozłożyć skrzydła. Po kilku próbach
owad w końcu odleciał mi z ręki i nie
pozostało nam nic innego, jak tylko w
milczeniu oglądać nagłe pożegnanie i
rozpoczęcie nowego sezonu.
Komentarze (4)
Ciekawie opisane wspomnienia z pobytu
w czasowej izolacji. "Ludzie, którzy czytali poranną
gazetę" przechodzą już do historii.
Czy w końcówce nie uciekło np "próbuje" sprzed
"rozłożyć"?
Miłego dnia:)
Takie jakby preludium do opowieści o XIX w.
Renfieldzie. Ale gdy się czyta pierwszy raz, opowieść
uspokaja i wzrusza, dobrze się przy niej zasypia :-)
Nie lubię szpitali, a ten chyba jest psychiatryczny.
Czasami też mam wrażenie, że jestem w szpitalu.
Psychiatrycznym. Na wszelki wypadek jednak, gdyby to
nie była fikcja, życzę dużo zdrowia.