Władca Much
GIŃCIE!
GIŃCIE bezwstydne!
A spróbujcie mi tylko powstać
to was bez żalu gołymi rękami dobiję!
Będę was tłuc
dopóki na tej ziemi żyję!
Ohydne muszyska
z oczami jak pustki sita
lampią się na mnie
i mówią błagalnie:
‘oszczędź mnie, proszę
nie chcę ginąć, chcę żyć jeszcze
trochę’
Grubiańskie robale!
A GIŃCIE! Niepotrzebne mi wcale!
to JA jestem nad wami katem
to JA decyduję kogo życiem obdarzę
a kogo śmierci przykryje całunem.
Ja mam nad wami Władzę
istoty beznadziejnie naiwne jak pawie.
Będę zabierać wam dusze wasze
i do pudełeczka rzucać na tacę,
a potem z rozkoszą popatrzę
jak w was nicość będzie nadymać.
Bo ja jestem Władcą Much
co obraca nikłe istnienia w marny puch.
Wytłukę ciebie.
A potem siebie.
Albo nie...
Uwiężę was w klatce.
Zobaczymy czy latać będziecie
pod oka mego kloszem
już nigdzie nie wzlecicie.
A jak mi się znudzicie
to wasze skrzydełka cieniutkie
powyrywam sobie z was malutkie.
Niech przez ułamek momentu
poczujcie się jak wrak okrętu,
który pozostaje bezsilny w swym
cierpieniu
ściągany w ciemności morza ku bólu
cieniu.
Gdy zło dotyka człowieka
w samotności wskazówka czasu ucieka.
Ktoś musi odkupić grzech istnienia
wiecznie zadawanego komuś cierpienia.
Chcę wzbijać się w niebios wyżyny
a nie ciągle zwiedzać zła niziny!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.