Wybór
Kochać ciebie jest tak trudno
Gdy się z tobą być nie może
Teraz jest mi wszystko jedno
Zabić ją czy miłość? Boże!
Miłości pokonać nie mogę,
Więc wszystko staje się jasne,
Wybiorę zbrodni złą drogę
I w trumnie babkę zatrzasnę.
Jak tu się pozbyć mężatki?...
Otruję!?...Zastrzelę!...Uduszę?!
Od spodu wąchać ma kwiatki,
W końcu wybrać coś muszę!
Jak tu zabić człowieka?
Do nieba raczej nie trafię,
Piekło będzie mnie czekać,
Z diabłem zasiądę przy kawie.
A jeśli ją tylko uszkodzę?
To nie dość, że bez miłości,
To z kajdanami na nodze
Trwać będę tak do wieczności.
Wbije jej ostry w serce nóż?
Będę patrzeć jak umiera?
Boję się jak tchórz,
To nie za gruba bariera?
A jeśli będzie krzyczała
I ktoś przybiegnie z pomocą?
Tego bym bardzo nie chciała,
Więc będzie trzeba iść nocą.
Nie! Nocą twarzy nie widać,
Jak swojego męża zawoła?
To on zdąży mi przylać,
Zanim uprzedzę matoła!
A co by tu zrobić można,
Żeby go zostawiła?
A gdyby z kimś ją poznać?
Gdyby go z kimś zdradziła?
A gdyby się dowiedziała,
Że mąż ją cały czas zdradza?
Czy by dalej go chciała?
Czy to jej bardzo przeszkadza?
Tak strasznie zranić bliźniego,
Chrześcijance tak nie wypada,
Kochać jak siebie samego,
Więc to rozwiązanie odpada.
Nie pożądaj żony bliźniego,
O mężu nie ma tu mowy,
Więc nie robie nic złego,
Wbij to sobie do głowy!
W piekle okrutnym się Spale!
Bóg mi już nie pomoże!
Mówię że nie chce wcale,
A co wieczór i tak cudzołożę!
Żyjąc nie potrafię nie kochać,
Więc żebym grzesznicą nie była,
Możesz mi za to dziękować
Będę kochała!...Nie żyła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.