[wybór był jeden jedyny i minął]
wybór był jeden jedyny i minął
trochę jęczały ramiona rozpostarte
i gwoździe wbijane na oślep
czemu przychodzisz zła godzino?
czemu się w oczy wyśmiewasz otwarte
i stawiasz kochanków na moście?
a bezczelnością siejesz bezpodobnie
chłodem poranka pod kołdrę wpełzając
chowasz się w dywan w szalik i buty
przychodzisz by być blisko mnie
bym cię przypadkiem połknęła ziewając
by zginął dyrygent od pchnięcia batuty
wybijasz pięściami sklepowe witryny
podpalasz te przykre kupy mokrych liści
zjawiasz się nagle w ponurej godzinie
by się napawać obrazem ruiny
czasem się w mroźną noc przśni
że masz oczy zorzy i jego masz imię
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.